ciuff ciuff
O Kurwa! To degeneratka!
5 (made in Zolc.tk)
6 (nuffka)
Rozdziały znajdzieta też na mangadex.org!
ciuff ciuff
O Kurwa! To degeneratka!
5 (made in Zolc.tk)
6 (nuffka)
Rozdziały znajdzieta też na mangadex.org!
tytuł
O Kurwa! To Degeneratka!:
1 (Zrobiła Żółć)
2
3 (Zrobiła Żółć)
4 (NEW NEU NOVÉ NOUVEAU НОВЫЙ 新作)
(rozdziały dostępne też na mangadex)
Ale niestety żyję już znowu. Człowiek nawet sobie spokojnie umrzeć w dzisiejszych czasach nie może! A to wszystko wina Zupy! Bo widzicie, ja sobie leżę spokojnie, nie żywy, nie wadząc nikomu, aż tu nagle wpada Zupa i drze japę
-Kastrat! Wstawaj kurwa! Mam fajną mangę!
-I tylko dlatego przerywasz mój błogi niebyt?
-Bo ja będę robił tę mangę! Wiesz, na Żółci!
-I?
-I samemu mi się nie chce! Więc mam propozycję dla ciebie! Zrobimy na spółę, pół ja, pół Bombowiec? Zyskami oczywiście dzielimy się fifty-fifty!
Jak sami widzicie, nie mogłem oprzeć się tak lukratywnej ofercie. I tak oto jesteśmy, gdzie jesteśmy. Bombowiec wyjechał z garażu, ciut zakurzony, ale jeszcze lata. I właśnie zrzuca na was ładunek nowych rozdziałów: raz alkohol, raz brudne skarpetki! Smacznego!
Alkohol 8: MD Reader
O kurwa! To degeneratka! 2: MD Reader
Pierwszy rozdział degeneratki znajdziecie na MangaDexie, a także na stronie naszych super ziomków z zolc.tk! Za jakiś czas wrzucę go też do nas.
Acha, chwilowo musiałem wyłączyć komentarze na stronie, bo zalewa nas spam. Jak coś wymyślę, to wrócą, a póki co zapraszam komentować na discordzie (adresik macie tam na pasku u góry, wierzę w Was, na bank traficie!).
„Bitwa w zatoce Leyte” – pod taką nazwą przyjęło się opisywać bitwę, jaką stoczyły ze sobą US Navy i 大日本帝国海軍 (Dainippon Teikoku Kaigun — Cesarska Marynarka Wojenna Wielkiej Japonii) między 23 a 26 października roku pańskiego 1944. Ciężko wskazać, dlaczego akurat na taką nazwę się zdecydowano, zważywszy, że nie była to ani pojedyncza bitwa, w takim sensie, jak to sobie zazwyczaj wyobrażamy, a cztery duże starcia (plus kilka wydarzeń pobocznych), rozgrywające się w ciągu czterech dni, do tego oddalone od siebie o setki kilometrów. A co najciekawsze, żadna z tych potyczek nie odbyła się w samej zatoce, od której cała bitwa wzięła swą nazwę…
Bardziej precyzyjnym określeniem, byłoby chyba „Operacja wokół Zatoki Leyte”, jako że faktycznie to miejsce we wschodniej części Filipin, było centralnym punktem, na którym koncentrowały się japońskie plany tej operacji. A zgrupowanie wszystkich mniejszych starć w jedno pozwala zaliczyć tę bitwę do jednej z największych (zależnie od przyjętego kryterium największej) bitew morskich w dziejach. Jakby na nie nie spojrzeć, te wydarzenia z końca października 1944 roku, miały niezwykle doniosły charakter, pod wieloma względami. Była to morska operacja o skali do tej pory niespotykanej, był to też moment wyznaczający de facto kres Cesarskiej Marynarki Wojennej. Był to wreszcie również ostatni akt pewnej epoki, chociaż wtedy mogło nie wydawać się to jeszcze tak oczywiste. 25 października 1944 roku dwie formacje pancerników po raz ostatni stanęły naprzeciw siebie i stoczyły artyleryjską bitwę, kończąc erę, której początków można szukać w czasach, gdy na siedmiu oceanach królowały potężne maszty żaglowców.
Każda sztuka ma jednak swój prolog. Zanim osiągniemy punkt kulminacyjny tej opowieści, wypadałoby przyjrzeć się, jak doszło do tego, że to wody na wschodnim krańcu Filipin były świadkami tych zdarzeń.
Za amerykańskiego punktu widzenia zwycięstwo w bitwie na Morzu Filipińskim w czerwcu 1944 roku otworzyło drogę wprost do macierzystych wysp Japonii. I to nie jedną, a kilka. Pozostawało więc pytanie, którą z nich obrać. Głównodowodzący całą US Navy admirał King, jak i odpowiedzialny za teatr pacyficzny admirał Nimitz preferowali plan inwazji na Formozę (Tajwan), z pominięciem Filipin. Wyspa ta leży bliżej Wysp Japońskich i byłaby doskonałym punktem wypadowym do inwazji na Chiny, gdyby zdecydowano się na taki obrót akcji. Nie bez znaczenia była też trwająca ofensywa japońska w Chinach w ramach operacji Ichi-gō, która zagrażała lotniskom, z których startowały amerykańskie B-29 bazujące w Chinach, oraz coraz bardziej napięte relacje między rządem Stanów Zjednoczonych a Kuomintangiem Czag Kaj-szeka, który z chwilą, gdy klęska Japonii na Pacyfiku wydawała się już nieunikniona, skupiał się bardziej na przygotowaniu do wojny z komunistami, niż na odparciu okupanta, wciąż jeszcze mocno w Chinach osadzonego.
Planom inwazji na Formozę sprzeciwią się generał MacArthur, uważający, że odbicie Filipin jest niezbędnym krokiem na drodze do ostatecznego zwycięstwa. MacArthur jest postacią mocno kontrowersyjną. Był dowódcą amerykańskich sił na Filipinach w chwili wybuchu wojny. Inwazja Japończyków zastała go nieprzygotowanego, brak zdecydowania wprowadził chaos w pierwszych chwilach od ataku. Ostatecznie Filipiny upadły po dwóch miesiącach, a sam MacArthur wraz z rodziną i garstką oficerów jego sztabu został ewakuowany z wysp, pozostawiając swoich żołnierzy na łasce Japończyków. Z oczywistych względów przysporzyło mu to wielu wrogów w ojczyźnie i pogardę wśród wrogów. Amerykanie desperacko potrzebowali jednak w tym czasie bohaterów, a MacArthur wiedział, jak ważny jest dobry PR i potrafił z niego korzystać. Po wylądowaniu w Australii w słynnym przemówieniu ogłosił, że powróci na Filipiny, a w czasie wojny dzięki niezwykle sprawnemu zapleczu prasowemu i bliskich relacjach z dziennikarzami wypromował się na bohatera w oczach amerykańskiej opinii publicznej. Chęć dotrzymania danej dwa lata wcześniej obietnicy przeważała nad strategicznymi względami przy jego uporze co do wyboru Filipin, jako następnego celu dla amerykańskich (a właściwie alianckich, nie zapominajmy o Australijczykach, Nowozelandczykach, Holendrach i innych biorących udział w wojnie na Pacyfiku) sił. Ostatecznie udało mu się postawić na swoim, a gdy pierwsi amerykańscy żołnierze 20 października 1944 wylądowali na Leyte, MacArthur, w niemalże perfekcyjnie wyreżyserowanej scenie, nie zważając na to, że plaża wciąż pozostawała w zasięgu japońskich moździerzy i snajperów, zszedł na ląd, by wszem wobec ogłosić „powróciłem”.
Po stronie japońskiej sytuacja prezentowała się dramatycznie. Wspominana wcześniej bitwa na Morzu Filipińskim zakończyła się klęską. Największym problemem nie była nawet utrata trzech lotniskowców (w tym najnowszego — Taihō — który do służby wszedł raptem kilka miesięcy wcześniej). Japonia wciąż miała jeszcze okręty zdolne do służby, a do tego kolejnych kilka lotniskowców (klasy Unryū) było świeżo ukończonych lub na ukończeniu. Większym problemem była utrata dużej liczby samolotów, a najpoważniejszym utrata lotników. Japoński system szkolenia nie był w stanie na czas wyprodukować dostatecznej liczny pilotów, których umiejętności pozwalałyby na walkę z ich amerykańskimi odpowiednikami. „Wielkie polowanie na indyki” na Morzu Filipińskim było w mniejszym stopniu efektem amerykańskiej przewagi technologicznej, co skutkiem utraty doświadczonej kadry, która od bitwy pod Midway wykrwawiała się, w tempie którego nie sposób było zatamować. Oznaczało to, że niegdyś siejące postrach japońskie lotniskowce pozbawione zostały wszelkiej wartości bojowej, przynajmniej do czasu uzupełnienia braków kadrowych. Amerykanie nie zamierzali jednak czekać tak długo.
Japoński plan na wojnę z Ameryką, od strony morskiej przynajmniej, od samego początku opierał się na koncepcie „decydującego starcia” – kantai kessen. Zakładał on wciągnięcie wrogiej floty głęboko na własne wody, wykrwawiając ją po drodze w mniejszych starciach o rozsiane na Pacyfiku przyczółki, zachowując jednocześnie trzon swoich sił w odwodzie. A to wszystko po to, by tak zmęczonego przeciwnika rozbić jednym uderzeniem, wykorzystując do tego przewagę własnego terenu. Plan ten, stworzony bazując na doświadczeniach z wojny rosyjsko-japońskiej i bitwy pod Cuszimą, upadał jednak w przypadku utraty kontroli na Filipinami. Przewaga, jaką dawały przyjazne wody, przestałaby istnieć. Szlak morski z rafinerii na Sumatrze mógł zostać przerwany, co groziło unieruchomieniem floty w portach. Do tego w toku wojny to Cesarska Marynarka Wojenna ponosiła straty, wykrwawiała się, których nie mogła na czas zastąpić. US Navy zaś z każdym miesiącem rosła w siłę. W odpowiedzi na ruch Amerykanów przygotowano więc plan ogromnej operacji morskiej, angażującej większość pozostałych japońskich sił, jak również większość dostępnych rezerw paliwa.
Plan zakładał podział sił japońskich na trzy zespoły. Od północy nadejść miały lotniskowce pod dowództwem wiceadmirała Jisaburō Ozawy. Doskonale zdawano sobie sprawę z opłakanego stanu lotnictwa pokładowego i jego niewielkiej wartości bojowej, dlatego miał pełnić on rolę przynęty, która odciągnie główne amerykańskie siły osłaniające flotę inwazyjną. Nikt nie zakładał, że okręty te wrócą do bazy, ale ich poświęcenie miało być ofiarą gwarantującą ostateczne zwycięstwo. W skład tego zespołu wchodziły 4 lotniskowce — Zuikaku (ostatni lotniskowiec floty i ostatni weteran ataku na Pearl Harbor), Zuihō, Chitose i Chiyoda, w eskorcie trzech lekkich krążowników i ośmiu niszczycieli.
Z Brunei wyruszyć miały zespoły wiceadmirałów Kurity i Nishimury. Ten drugi ruszył na czele starych pancerników Yamashiro i Fusō (okręty te już przed wojną były uznawane za przestarzałe i oddelegowane były do drugorzędnych zadań), ciężkiego krążownika Mogami i czterech niszczycieli. Miał on przepłynąć przez cieśninę Surigao i zaatakować od południa.
Największym zespołem dowodził wiceadmirał Takeo Kurita. Trzy pancerniki — Yamato, Musashi i Nagato, dwa krążowniki liniowe (przez Japończyków klasyfikowane jednak jako pancerniki) — Kongō i Haruna, dziesięć ciężkich krążowników — Takao, Atago, Chōkai, Maya, Myōko, Suzuya, Kumano, Haguro, Chikuma i Tone, wraz z eskortą dwóch lekkich krążowników (Yahagi i Noshiro) i piętnastu niszczycieli, miała poprzez cieśninę San Bernardino opłynąć wyspę Samar i od północy zaatakować flotę inwazyjną, razem z Nishimurą biorąc ją w kleszcze.
W ostatniej chwili zdecydowano, by bazujący na Peskadorach, niedaleko Formozy, zespół wiceadmirały Shimy, z dwoma ciężkimi krążownikami (Nashi i Ashigara), jednym lekkim (Abukuma), i czterema niszczycielami, który początkowo miał połączyć się z siłami Ozawy, dołączył do zespołu Nishimury i wspólnie z nim zaatakował od południa. Tak więc ostatecznie cały plan zakładał skoordynowane uderzenie czterech zespołów. Koordynacja była kluczowa dla powodzenia planu, co był ogromnie optymistycznym założeniem, zważywszy na to, że punkty startowe poszczególnych zespołów dzieliło jakieś 4000 kilometrów.
Nie mniej plan wcielono w życie. 20 października z japońskiego Morza Wewnętrznego wyruszył zespół Ozawy, rankiem 22 października kotwicę podniósł zespół Kurity, a kilka godzin później w drogę ruszyły okręty Nishimury. Tego samego dnia bazę opuścił też zespół Shimy. Bitwa w zatoce Leyte miała już wkrótce się rozpocząć.
Mapa googla z japońskim planem bitwy
No to się rozpisałem, a to dopiero część pierwsza! Wiem, że 99% procent z was jest tu tylko dla rozdziałów, więc nie przedłużam:
Leniwie Naprzód! 6: MD Reader
Alkohol 7: MD Reader
I jeszcze tradycyjnie muzyczne zakończenie:
…niechaj wam urośnie i dupka i krocze! Czy jakoś tak. Z okazji nowego roku tradycyjnie życzę Wam i sobie, by ten nadchodzący był nieco mniej chujowy niż ten miniony. Powiedzmy sobie to jednak szczerze, życzenia rzadko się spełniają. Dlatego też, aby nieco osłodzić wam tę smutną egzystencję, mamy dla was dwa nowe rozdzialiki. Jest noworoczna Menhera, jest też piękny hentaiec, coby się rozpalić troszku w ten chłodne, zimowe dni.
MangaDex chwilowo padł, więc póki co rozdziały ekskluzywnie tylko na Załodze Bombowca (jak MD wróci to dorzucimy i tam, spokojna głowa)!
Menhera 146 Reader MD
Chainsaw Man — Obrzezanie piłą mechaniczną (+18!) Reader MD
Na koniec jeszcze na szybko — kto nie oglądał Bocchi the Rock ten kiep! Proszę obejrzeć!
Byliście grzeczni? Nie? No i fantastycznie! W Załodze doceniamy niegrzecznych chłopców i dziewczynki, dlatego też z okazji świąt mamy dla was w nagrodę porcję świątecznych rozdziałów! Będzie świąteczna Menhera i jej miłosne rozterki oraz roznegliżowane panienki z Czochrania (tym razem z lekkim, liliowym podtekstem, jeśli wiecie, o czym ja mówię…).
Menhera 142-145: MD Reader
Czochranie 28: MD Reader
W imieniu swoim, jak i całej Załogi, życzę wam Wesołych Świąt bla bla bla i nawzajem. Nie udławcie się karpiem!
Witajcie moi wierni siewcy degrengolady!
Idą święta więc postarajcie się być grzeczni i obdarzać ludzi oraz skanlatorów miłością, najlepiej we wspaniałych mruczących i futrzanych opakowaniach, a Byleco z pewnością przyniesie wam dużo prezentów pod choinkę.
Ale przejdźmy do najważniejszej części, czyli podstępów tą razą czynionych przez naszych najstarszych zamorskich najeźdźców. Ugodzili nas w samo serce obniżając wydajność naszego przemysłu intelektualnego i odciągając pracowników od zajęć na rzecz kolonialnej propagandy! Czyli po ludzku mówiąc wyszła Victoria III! Wiem że to było dwa miesiące temu ale dopiero teraz znalazłem czas aby coś napisać.
No i uczciwie trzeba przyznać że dwójka lepsza jest to naprawdę dobra produkcja która zachwyca już od meni opcji
Generalnie mamy piękną XIXw strategię ekonomiczną która w pełni wspiera chwalebne ówczesne praktyki takie jak uzależnianie chińczyków od opium, czy niewolnictwo, czy napadanie na dzikusów, chociaż podczas licznych wypraw w poszukiwaniu źródeł nilu z pewnością się dowiecie, że lokalna fauna jest równie niebezpieczna co lokalny murzyn i sraczka.
Jednak wiek pary to też wyzwania polityczne i społeczne, czy zdołasz zatrzymać w domu kobiety, żeby rodziły dzieci czy skuszony szybkim zyskiem wyślesz je do fabryk? Czy zdołasz przekonać swojego następcę żeby jednak się ubrał? Czy zadbasz o toalety podczas wystawy światowej? Wynajdziesz otwieracz do puszek? Utopisz dzieci w melasie? To tylko niektóre z dylematów które znacząco wpływają na politykę i obronność.
Kończąc tą ciut chaotyczną recenzję dodam jeszcze że już to jest dobra gra chociaż widać że potrzebuje jeszcze ze 3 dlceków żeby się ładnie połatać, chociażby w kwestii tej nieszczęsnej armii
No oczywiście rozdziały:
Alkoholiczka 6 Reader MD
Leniwie Naprzód 5: Reader MD
Wesołych świąt
Nie mam czasu na aktualki! Trzeba usuwać Kebaby z rubieży, Szwedom zrobić odwrócony potop, a Moskali zesłać na Syberię! Nie przedłużając — rozdziały:
Czochranie 27: Reader MD
YRYR 22,2 (przyznać się, już o tym całkiem zapomnieliście, co?): Reader MD
A poza tym to Bocchi the Rock to zajebiste anime, macie oglądać!
Nie zapominajcie bronić się przed NNN!
MUSIC!
Od czasów upadku żelaznej kurtyny i otwarciu się naszego kraju na świat zachodni, możemy zaobserwować prawdziwą fascynację wszystkim, co do nas stamtąd przychodzi. Jest to w pewnym stopniu zrozumiałe, w końcu zachodnia, a właściwie należałoby rzec amerykańska kultura, była czymś, co przeciętny obywatel mógł sobie co najwyżej liznąć przez szybę Pewexu. I o ile ciężko się nie zgodzić, że wiele wytworów tego świata jest wartościowych, to jednak wpadliśmy w pewien rodzaju szał pochłaniania wszystkiego z metką „Made in USA”, nie zwracając uwagi, jakie wartości próbuje się nam przemycić przy okazji. A bywają one absolutnie destruktywne.
Tak moi drodzy, znowu nastał ten czas w roku, w którym bombardowani jesteśmy zaproszeniami do z pozoru niewinnej zabawy. Niektórzy przekonują nas wręcz, że to dla „samorozwoju” i „poznania własnych możliwości”. Nie dajcie się zwieść! Ta pogańska praktyka prowadzi nie do rozwoju, a do destrukcji. Nie poznacie niczego, poza cierpieniem i mentalnym wypaczeniem. Musicie zdać sobie sprawę, że za tym zwyczajem nie stoi nic innego, jak podła chęć wzbogacenia się na waszym cierpieniu! To zachęta do niekontrolowanej konsumpcji, do zagłuszania pustki duchowej materialnymi dobrami. Pustki, którą wywołali ci, zachęcający to udziało w tej „zabawie”! Ci sami, których produkty będziecie kupować, by pustkę wypełnić. Tylko sam Szatan mógłby wpaść na bardziej złowieszczy plan.
My w Załodze Bombowca od samego początku za nasz cel postanowiliśmy sobie krzewienie dobrych, tradycyjnych wartości. Dobro naszych czytelników jest naszym najwyższym priorytetem. Mając owo dobro na uwadze, nie boimy się głośno wyrażać naszych opinii, nawet jeśli stoją w sprzeczności z tak zwaną „poprawnością polityczną” Dlatego też potępiamy wszystkich promujących ten nowy, destruktywny zwyczaj. Dlatego też nasze stanowisko może być tylko jedno:
Załoga Bombowca stoi w opozycji do No Nut November!
Pokażmy wszystkim, co znaczą prawdziwe wartości. Z uśmiechem na ustach, każdego dnia weźmy nasze sprawy w nasze ręce! Pamiętajcie — miłość zaczyna się od miłości do samego siebie! Ja już dziś wyraziłem swoją miłość.
A ty?
A jak już dobrze się ukochacie, to możecie zasiąść do czytania dzisiejszych rozdziałów (wiem, mało tego, ale byliśmy zbyt zajęci automiłością):
Menhera 138-141: MD Reader
Leniwie Naprzód 4: MD Reader
A jak już skończycie czytać, możecie sobie posłuchać trochę dobrej, chrześcijańskiej muzyki
Covid… Zmora ostatnich lat, która ostatnio ucichła, chociaż w tym roku poprzez braki ogrzewania zbierze rekordowe żniwo. Dlatego apelujemy do was żebyście się zaopatrzyli w koce, szaliki i rozgrzewające korki analne, tak aby jakoś przetrwać tą zimę. Ale skoro już przy nim jesteśmy to warto wyjaśnić skąd się Covid wziął.
Jak z pewnością już słyszeliście nasza kochana chińska grypa powstała w laboratorium, ale wbrew jankeskiej propagandzie nie było to kitajskie laboratorium, lecz amerykańskie. Jak się zatem usański wirus znalazł na innym kontynencie? Oczywiście był to imperialistyczny atak, a dokładniej rzecz biorąc to imperialistyczne rozpoznanie, albowiem broń biologiczna ze względu na swą nieprzewidywalną naturę jest zbyt groźna dla atakującego, żeby jej użyć, dlatego konieczne jest dokładne i przetestowane użycie tak ażeby uniknąć własnej zagłady. Dlatego też choroba z niską śmiertelnością i nagonką medialną była idealna. Dzięki temu ofiary ograniczyły się do starców, którzy i tak tylko obciążali państwo, a przebieg choroby został dokładnie zbadany wraz z odkryciem pacjentów zero, dróg rozpowszechniania i krajów które zostały dotknięte w pierwszej kolejności. I co najciekawsze jest to dopiero wierzchołek góry lodowej korzyści i informacji zdobytych przez anglosasów przykładowo o skuteczności ataków biologicznych decyduje w dużej mierze reakcja zaatakowanego, i jeśli was kiedyś zastanawiało was czemu chiny tak poważnie traktują tak błahą chorobę, to wyjaśnienie jest wyjątkowo proste, bo to nic innego jak taktyka odstraszania. Jak tylko pekiński rząd zdał sobie sprawę, że wirus jest amerykański i nieskuteczny, to od razu zrozumiał, że to tylko rozpoznanie i przyjął najrygorystyczniejszą politykę nie po to, żeby zwalczyć wirusa, ale żeby pokazać amerykanom, że chiny poradzą sobie z każdą chorobą, co miało odwieść waszyngton, od ataku tym prawdziwym i śmiercionośnym wirusem.
Oczywiście, jak już wspomniałem najważniejsze podczas używania broni biologicznej jest bezpieczeństwo. I co prawda jak wspominałem rozpoznano drogi wirusa, ale jest on jak bombowiec, zawsze się przedrze. Dlatego nie należy zapominać o zabezpieczeniu własnych obywateli, najlepiej zaczynając od wyuczenia podstawowych zasad postępowania podczas pandemii, jak regularna dezynfekcja czy przestrzeganie dystansu społecznego, do tego należy wyposażyć ludność w środki ochrony takie jak maseczki oraz wypracować mechanizmy zmniejszające kontakt społeczny jak praca zdalna. Brzmi znajomo? Oczywiście przy okazji trzeba było sprawdzić, czy obywatele zechcą współpracować, ilu szurów będzie i czy policyjne środki nacisku będą skuteczne. Do tego wymyślono i chciano przetestować w praktyce nową metodę walki z epidemiami, lockdowny. Ta hybrydowa metoda miała utrzymać wydajność przemysłu jednocześnie zapobiegając rozprzestrzeniana się choroby, ale miała jedną wadę. Nie działała, ale to i tak warto było sprawdzić, stąd taka popularność pozornie idiotycznej polityki. Cała europa była tu jednym wielkim poligonem doświadczalnym, gdzie testowano reakcje społeczeństwa i skuteczność różnych środków. I ostatnia kwestia, szczepionki. Dlaczego tak naciskano na szczepienie się niesprawdzonym i nieskutecznym specyfikiem? Nie tylko dla interesów bigfarmy, chociaż oczywiście pandemia musiała się amerykanom zwrócić, ale przede wszystkim dlatego że to co postrzegamy jako jedną szczepionkę może być w rzeczywistości kilkoma i tak przy okazji szczepień na covid, szczepionki na rynek amerykański i europejski w rzeczywistości szczepiły na ciągle utajniony szczep trzymany w tajnych laboratoriach pentagonu, dzięki czemu udało się uodpornić na niego dużą część sojuszniczej populacji jeszcze zanim został użyty.
Podsumowując, to wszystko jankeski spisek, a wy się szczepcie, bo jak amerykańce użyją prawdziwego Covida to będziecie mieli przesrane.
Dziś raczej drobna, ale ciesząca oko aktualeczka:
Homo porno: MD Reader
Leniwe lolitki 3: MD Reader
I chodźcie na discorda pobawić się z Carlem