Mocą oręża

Wśród marynarzy panuje przesąd, że zmieniając imię okrętowi, sprowadza się na niego nieszczęście. Dlatego gdy admiralicja podjęła decyzję, że budowany w Szkocji niszczyciel Kashmir ma ostatecznie zostać ochrzczony jako Javelin (co ciekawe, budowana w tym samym czasie w Southampton, na południu Anglii Javelin dostała imię… Kashmir) nie jeden pewnie wróżyłby mu krótką i nieszczęśliwą służbę. Tak się jednak nie stało. Javelin obronną ręką wyszła z wielu wojennych przygód, doczekawszy się końca zmagań (czego nie można powiedzieć o ostatecznym Kashmirze, która zatonęła podczas ewakuacji Krety w 1941 roku).

HMS JAVELIN Źródło: http://www.iwm.org.uk/collections/item/object/205124863

Początek jej kariery nie zapowiadał jednak szczęśliwego końca. Już we wrześniu 1939 roku musiała udać się na naprawę, po kolizji ze swoją siostrą Jersey. Ledwie opuściła stocznię, by znów do niej wrócić, znowu w wyniku kolizji — tym razem z okrętem handlowym SS Mordant. Uszkodzenia okazały się poważniejsze (a dwóch marynarzy straciło życie), więc resztę roku spędziła na naprawach. Do służby powrócić miała tuż po nowym roku, dostając za zadanie patrolowania wód Morza Północnego. Niestety wychodząc z portu, trafiła na minę i uszkodziła śrubę… Klątwa zmienionego imienia zdawała się nie odpuszczać.

Naprawy ukończono w samą porę, by nasza bohaterka mogła przyłączyć się do walk o Norwegię. Eskortowała konwoje z żołnierzami zmierzającymi na tamten front, wielokrotnie odpierając ataki Luftwaffe, wychodząc z nich bez szwanku. Brała też udział w ewakuacji Dunkierki.

W listopadzie 1940 roku, wraz z koleżankami z 5. dywizjonu niszczycieli (w składzie Jupiter, Javelin, Jackal, Jersey i Kashmir) dostała rozkaz przechwycenia niemieckich okrętów zauważonych w Kanale La Manche, na północ od Brestu. Były to niemieckie niszczyciele Karl Galster (Z20), Hans Lody (Z10) i Richard Beitzen (Z4). Obie formacje spotkały się w nocy. Niemcy jako pierwsi wypuścili torpedy, z których dwie dosięgły Javelin, trafiając ją w dziób jak i w rufę. W wyniku trafień doszło do eksplozji magazynów, a znaczna część okrętu oderwała się i poszła na dno. Okręt, który oryginalnie miał niecałe 108 metrów długości, został skrócony do raptem 47 metrów. Pomimo tak potężnych uszkodzeń, Javelin utrzymała się na powierzchni i została pomyślnie odholowana do portu, pomimo ataków ze strony niemieckiego lotnictwa.

Rufa HMS Javelin zniszczona w wyniku trafienia torpedą. Źródło: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/71/HMS_Javelin_stern_damage.png

Rok 1941 upłynął w całości na naprawach. Javelin do służby wróciła dopiero w marcu 1942 roku, najpierw będąc częścią dalekiej eskorty konwojów PQ12 do Murmańska i powrotnego QP8 do Islandii. Następnie miała udać się w daleką podróż wokół Przylądka Dobrej Nadziei do Durbanu, skąd miała uczestniczyć w inwazji na Madagaskar. Oprócz eskortowania sił inwazyjnych wsparła ogniem swej artylerii żołnierzy lądujących w okolicach Diego Suarez (obecnie Antsiranana na północy Madagaskaru).

Jej kolejnym przystankiem na wojennej ścieżce miała być Aleksandria, dokąd udała się przez Morze Czerwone i Kanał Sueski. Po zameldowaniu się na swoje stanowisko oddelegowana została do operacji Vigorous, której celem było dostarczenie zaopatrzenia na będącą pod oblężeniem Maltę. Operacja zakończyła się porażką, a Javelin zmuszona była do wzięcia na hol swojej siostry — australijskiego niszczyciela Nestor, która została zbombardowana przez Luftwaffe. Niestety, ciągłe ataki niemieckiego i włoskiego lotnictwa przekonały kapitana Nestora, że próba ratowania jego okrętu naraża na zbyt wielkie ryzyko pozostałych, dlatego podjęto trudną decyzję o zerwaniu holu i powierzenia Nestora morskim falom.

Javelin kontynuowała pobyt na Morzu Śródziemnym, eskortując konwoje aliantów, bombardując włoskie bazy na afrykańskim wybrzeżu, oraz polując na konwoje nieprzyjaciela. Podczas jednej z takich akcji, w grudniu 1942 roku, wzięła udział w zatopieniu włoskiego torpedowca Lupo, który dał się poważnie we znaki Brytyjczykom rok wcześniej u wybrzeży Krety.

Na Morzu Śródziemnym pozostawała do czerwca 1943 roku, atakując konwoje państw Osi, oraz ostrzeliwując odwrót kolumny pancernej spod Zuwary w Libii. W czerwcu dostała skierowanie na remont, zanim jednak wycofano ją na tyły, zdołała dołożyć swoją cegiełkę do okupacji Włoch, wspierając lądowania na Pantellerii, niedaleko od Sycylii.

Modernizacja HMS Javelin, październik 1944 źródło: http://www.iwm.org.uk/collections/item/object/205157899

Po powrocie do służby wzięła udział w lądowaniach w Normandii, zaliczyła też polski akcent w swej historii, biorąc udział w bitwie u wybrzeży wyspy Ushant, gdzie weszła w skład dywizjonu razem z Błyskawicą i Piorunem oraz jej krajanką Eskimo. W wyniku bitwy zatopiono dwa niemieckie niszczyciele, a trzeci uszkodzono.

Ostatecznie jej szlak bojowy zakończył się tak samo, jak się zaczął. Wracając spod Ushantu, wdała się w kolizję z Eskimo, w wyniku czego znowu musiała udać się na naprawę. Po powrocie do służby, w styczniu 1945 roku, odesłano ją ponownie na Morze Śródziemne, które po kapitulacji Włoch było już dużo spokojniejszym teatrem działań, w związku z tym resztę wojny mogła spędzić w spokoju. Na tym akwenie pozostała do 1946 roku, w którym to przeniesiono ją do rezerwy.

I tak Javelin pomimo początków, które wcale na to nie wskazywały, na koniec wojny nazywana byłą jednym z najszczęśliwszych niszczycieli w służbie Jego Królewskiej Mości, i obok swojej siostry Jervis jedyną przedstawicielką klasy, która przetrwała wojnę.

HMS Jupiter i HMS Jackal — siostry Javelin. Źródło: http://www.iwm.org.uk/collections/item/object/205135134

Nie bez powodu wróciłem do aktualek o marynistycznej treści, albowiem dziś na pokładzie bombowca powitamy nową mangę — Azur Lane: Leniwie Naprzód! Javelin (w swej dziołchookrętowej wersji) jest jedną z jej głównych bohaterek (i moim osobistym wyborem jeśli chodzi Azur Lanowego startera), dlatego wypadałoby przybliżyć trochę jej historię, nie sądzicie? No, to nie przedłużając, dzisiejsze rozdziały:
Leniwie Naprzód! 1 (nowość!): MD Reader
Alkohol 5: MD Reader

Do zobaczenia wkrótce i pomyślnych wiatrów!

Jedna myśl w temacie “Mocą oręża”

Możliwość komentowania jest wyłączona.