Wojna Rosji z Japonią, rozpoczęta w lutym 1904 roku, nie szła po myśli poddanych cara Mikołaja II. Podczas gdy na lądzie Japończycy zacieśniali oblężenie Port Arthur, na morzu sytuacje również nie wyglądała lepiej. Rosyjska Flota Pacyfiku została zablokowana w dwóch portach — we Władywostoku, i we wspomnianym już Port Arthur. Co prawda Japończycy nie zdołali skutecznie zaatakować rosyjskich okrętów od strony morza, to podzielona rosyjska flota nie miała dość sił, by przełamać blokadę. Sytuacja była patowa, jednak to Japończycy więcej na takim stanie rzeczy zyskiwali, jako że mogli bez przeszkód zaopatrywać drogą morską swoje wojska na lądzie.
Car Mikołaj miał jednak plan. Plan ten zakładał wysłanie okrętów z dwóch pozostałych rosyjskich flot — Bałtyckiej i Czarnomorskiej — by wspólnie z Flotą Pacyfiku przełamać blokadę, zniszczyć japońską flotę, odciąć japońskie wojska od dostaw z ojczyzny i w efekcie wygrać wojnę. Oczywiście, plan ten miał pewne słabe punkty. Po pierwsze — rosyjskie okręty musiałyby odbyć podróż niemalże dookoła świata, z czego większe i bardziej wartościowe jednostki nie mogły skorzystać ze skrótu przez Kanał Sueski, tylko musiały obrać dużo dłuższy kurs wokół Przylądka Dobrej Nadziei. To stanowiło nie lada wyzwanie, jako że Rosja nie posiadała ani własnych baz zaopatrzeniowych na trasie, ani zaprzyjaźnionych krajów, które mogłyby użyczyć swoich portów. Do tego rosyjskie okręty nie były przystosowane do tak ekstremalnych podróży, jak i do tropikalnego klimatu.
Wątpliwości budzić mógł też sam skład Drugiej Floty Pacyfiku, jak nazwano tę nowo sformowaną jednostkę. Bo o ile w jej skład weszło pięć nowiutkich pancerników klasy Borodino i kilka przyzwoitych krążowników (m.in. Aurora, którą do dziś można podziwiać w Sankt Petersburgu), to uzupełniały ją okręty mocno leciwe, lub wręcz przestarzałe, albo jachty arystokracji, na które ktoś wciągną kilka armat i z dumą kazał nazywać krążownikiem.
Jakość załogi, oraz przygotowanie okrętów też pozostawiały wiele do życzenia. Większość marynarzy nigdy wcześniej nie była na morzu, a teraz czekało ją 18 000 mil morskich wojaży. Co zaś do przygotowań… Pancernik Oriel przed wyruszeniem w drogę zdołał zatonąć w porcie. Przygotowując go na wyprawę, ktoś zdjął część poszycia okrętu, a potem ze zdziwieniem przyglądał się, jak okręt z dziurami w kadłubie nie jest w stanie utrzymać się na powierzchni wody.
Wszystkie te problemy rozwiązano w prawdziwie rosyjski sposób. Zignorowano je. I tak Druga Flota Pacyfiku wyruszyła w drogę w sile 42 okrętów stanowiących główne siły, plus parę mniejszych czy pomocniczych jednostek. Jako zwiastun udanej podróży wkrótce po tym okręt flagowy osiadł na mieliźnie, jeden z krążowników zgubił kotwicę z łańcuchem, a niszczyciel eskorty staranował jednego z pancerników.
Wbrew oczekiwaniom wszystkich racjonalnie myślących istot (i zapewne ku wielkiemu zdumieniu admirała Zinowija Rożestwieńskiego dowodzącego całą operacją) flota opuściła Morze Bałtyckie. Prawdziwa przygoda dopiero miała się zacząć. Ale wpierw admirał Rożestwieński rozkazał otworzyć ogień w kierunku jednego ze swoich własnych okrętów, który uporczywie ignorował sygnały i zdołał uszkodzić duński statek, próbujący dostarczyć flocie zaopatrzenia.
Wśród marynarzy zaczęła rodzić się histeria. Wielu było przekonanych, że są zgubieni, a japońska flota czeka tuż za rogiem, by posłać ich wszystkich na dno. Tak więc gdy to formacji zaczęła zbliżać się łódka rybacka, spanikowani marynarze zaczęli strzelać. Panikę zapewne podsycały wiadomości wysłane przez okręt naprawczy Kamczatka, który drogą radiową donosił, że został zaatakowany przez japońskie torpedowce. Za wszystkich stron. Nieprzyjacielską flotę w składzie jednej łodzi rybackiej, od niechybnej śmierci ocalił fakt, że celność dzielnych marynarzy była nieprzyzwoicie kiepska i nawet nie zdołali drasnąć nadciągających rybaków.
Strzelanie do rybaków z własnego kraju to jedno, ale czasem trzeba sobie życie urozmaicić. Dlatego gdy flota wpłynęła na wody Ławicy Dogger, postanowiła ostrzelać rybaków brytyjskich, biorąc ich oczywiście za japońskie torpedowce. Ba, tym razem nawet trafili! Rosjanom udało się zatopić jedną łódź rybacką, uszkodzić cztery kolejne, a także trafić rosyjski krążownik Dimitrij Donskoj oraz ustrzelić jednego marynarza i popa z pokładu Aurory…
Brytyjczycy oczywiście nie byli zbyt zadowoleni z ataku na swoich rybaków i przez chwilę zagrozili, że dołączą do wojny po stronie Japonii i wymierzą rosyjskim okrętom karę plutonu egzekucyjnego pod postacią brytyjskiej Royal Navy. Tak się jednak nie stało, dyplomacja zwyciężyła, a waleczni Rosjanie mogli kontynuować swą epicką wędrówkę. Kamczatka co prawda starała się, jak mogła, by temu zapobiec, otwierając w międzyczasie do statków pływających pod flagami Francji, Niemiec i Szwecji. Niestety, pomimo zużycia jakiś 300 sztuk amunicji nie udało jej się zaliczyć żadnego trafienia i podróż mogła być kontynuowana. Na pożegnanie z kontynentem, podczas przystanku w marokańskim porcie Tanger, jeden z okrętów przeciął kabel telegraficzny, odcinając tym samym Europę od komunikacji z resztą świata na kilka dni.
Podróż wzdłuż zachodniego wybrzeża Afryki przebiegała bez większych incydentów, jeśli nie liczyć wszędobylskiego pyłu węglowego, przez który marynarze mieli ciągłe problemy z drogami oddechowymi, kilku nawet zmarło. Ładownie okrętów nie były przystosowane do przewożenia takiej ilość węgla, dlatego worki z nim składowano dosłownie wszędzie, przez co i pył był wszędobylski. Monotonię od czasu do czasu przerywała też Kamczatka, nadając komunikat „Czy widzicie torpedowce”
Zbliżając się do Madagaskaru, do floty dotarła wiadomość, że Port Arthur upadło, a wraz z nim na dno poszła znaczna część oryginalnej Floty Pacyfiku. Dla poprawy morale wielu marynarzy zdecydowało się przygarnąć na pokład egzotyczne zwierzątka. Na przykład krokodyla, jadowitego węża (któremu udało się zabić jednego oficera — ewidentnie był to japoński agent), kameleony, których populacja na okręcie flagowym szybko wymknęła się spod kontroli, oraz, a jakże, gadającą papugę dla admirała, która wkrótce zaczęła władać niebywałym zasobem rosyjskich przekleństw. Sytuacja na pokładzie Aurory natomiast była tak zła, że załoga bała się spać w nocy, z powodu dużej populacji drapieżnych zwierząt na pokładzie.
Oprócz zwierzaczków marynarze na pokład przenieśli też inne ciekawe rzeczy. Na przykład choroby weneryczne, które wkrótce zaczęły zbierać śmiertelne żniwo wśród załóg. Kamczatka postanowiła uczcić pamięć jednego z kamratów, oddając honorową salwę. Zapomniała tylko w tym celu użyć ślepaków, i jak na złość tym razem strzał okazał się być celny. Trafiona została Aurora. A potem się ludzie dziwią, że to właśnie ten okręt parę lat później rozpoczął Rewolucję Październikową…
W międzyczasie do floty dotarły posiłki. Tak zwana Trzecia Flota Pacyfiku, która miała wzmocnić Rożezwieńskiego składała się z okrętów właściwie muzealnych, kompletnie nieprzydatnych na polu bitwy. Admirał przez długi robił wszystko, by nie do spotkania nie doszło. W końcu jednak, u wybrzeży dzisiejszego Wietnamu, Trzecia Flota dogoniła Drugą. Rożezwieński zareagował na przybycie posiłków złożeniem rezygnacji. Car jej jednak nie przyjął, więc chcąc nie chcąc połączone floty ruszyły dalej, gdzie już niedługo miały stoczyć jedną z najważniejszych bitew morskich w historii. Ale to już opowieść na inną okazję.
Miały być morskie opowieści, no to są. A teraz będą też rozdziały:
Unverbindliche homosexuelle Beziehungen zwischen jungen Frauen 22: Reader MD
Hentai z Mieruko na pocieszenie: Reader; E-hentai 1; E-hentai 2 MD1; MD2
Poza tym, tak jak wspominałem ostatnio, z dniem dzisiejszym usuwam nasze rozdziały Mieruko w związku z nadchodzącym oficjalnym wydaniem. Pa pa.
UGM-27 Polaris były pociskami balistycznymi z ładunkiem nuklearnym przenoszonymi przez okręty podwodne amerykańskiej i brytyjskiej marynarki wojennej.
Fajnie się czytało, kolejny przykład głupoty ruskich żołnierzy w wojsku.
Tak jak życie pisze najlepsze scenariusze, tak rosyjska armia pisze najlepsze komedie. Popłakałem się ze śmiechu. xD