Nic tak mnie nie cieszy, jak cudze nieszczęście. Wiem wiem, to takie małostkowe, polaczkowe wręcz, ale cóż ja poradzę, taką mam naturę. Poza tym uważam, że dla własnego zdrowia psychicznego potrzebujemy wszyscy sobie od czasu do czasu przypomnieć, że nie tylko my mamy w życiu pod górkę. Dlatego też z tej jednej mojej przyjemności rezygnować nie zamierzam, lecz w ramach mojej resocjalizacji i powolnego wracania na łono społeczeństwa, staram się ograniczać radość z upadku żywych jeszcze (tudzież zmarłych niedawno, dajmy innym, mniej aspołecznym jednostkom czas na żałobę) i pocieszenia znajduję na kartach historii. Dlatego też dziś mam dla was opowieść o jednym z wyjątkowo pechowych okrętów brytyjskiej Royal Navy. Moi drodzy, oto krótka historia nieszczęśliwego życia krążownika pancernego HMS Defence
Bohaterka naszej opowieści rozpoczęła swój żywot w Królewskiej Stoczni w Pembrocke Dock w Wali w 1905 r. jako jedna z sióstr należących do klasy Minotarur — ostatniej klasy brytyjskich krążowników pancernych. Zwodowana została 24 kwietnia 1907 r. i już od tego momentu zaczął się jej pech. Bo co prawda samo wodowanie odbyło się bez przygód, to jedenaście dni wcześniej stocznię opuściła rewolucyjna HMS Invincible — pierwsza z krążowników liniowych, a więc klasy okrętów zaprojektowanych w jednym celu — by odesłać krążowniki pancerne do lamusa. Defence ledwie musnęła morskie fale, a już była okrętem przestarzałym, kompletnie zdeklasowanym przez swoją prawie-rówieśniczkę, chociaż tego dnia jeszcze nikt oczywiście nie mógł tego do końca wiedzieć. Ostatecznie, po zakończeniu ostatnich prac na okręcie i odbyciu próbnego rejsu weszła do służby w lutym 1909 r., dołączając do Piątego Dywizjonu Krążowników Home Fleet.
Okres przed pierwszą wojną był dla niej względnie spokojnym i szczęśliwym czasem. Spędziwszy trochę czasu w różnych dywizjonach krążowników w Home Fleet, miała okazję zapoznać się z wodami okalającymi jej macierzystą wyspę, towarzyszyła samemu królowi Jerzemu V w drodze do Indii, gdzie miał zostać koronowany na nowego cesarza tego klejnotu w brytyjskiej koronie, mogła zasmakować też kultury orientu podczas swojego pobytu w Chinach, jak również odwiedzić kolebkę europejskiej cywilizacji, w czasie swojej służby we Flocie Śródziemnomorskiej. Tam musiała chyba nadepnąć Fortunie na odcisk, bo to właśnie tam zastała ją wojna, a od jej wybuchu pech zdawał się jej nie opuszczać.
Pierwszą wojenną operacją, w której Defence wzięła udział, był pościg za niemieckim krążownikiem liniowym SMS Goeben i lekkim krążownikiem SMS Breslau. Wojna zastała okręty Jego Cesarskiej Mości we Włoszech, które to w ostatniej chwili stwierdziły, że jednak nie lubią cesarza, i pozostają neutralne. Nie chcąc podzielić losu floty austro-węgierskiej, która została zablokowana na Adriatyku przez przeważające siły Francji i Wielkiej Brytanii, zdecydowano się na próbę ucieczki, a jako że powrót do ojczyzny był mało prawdopodobny, niemiecka flota obrała kurs na Istambuł. W pościg za nimi ruszyła eskadra składająca się z czterech krążowników pancernych: HMS Black Prince, HMS Duke of Edinburgh, HMS Warrior i naszej bohaterki HMS Defence oraz kilku niszczycieli. Brytyjczycy mieli co prawda przewagę liczebną, ale działa ich krążowników miały nikłą szansę, by sprostać pancerzowi Goebena, do tego Niemcy byli szybsi, więc mogli dyktować warunki starcia. Zważywszy na to dowodzący eskadrą admirał Ernest Troubridge zdecydował się przerwać pościg, tym bardziej że wcześniej otrzymał instrukcję od Pierwszego Lorda Admiralicji Winstona Churchilla, by nie wdawać się w walkę z przeważającym przeciwnikiem. I tak Cesarska flota dopięła swego. Goeben i Breslau dołączyły do floty tureckiej, a Turcja wkrótce potem dołączyła do państw centralnych. W Wielkiej Brytanii zaś całe to zajście okrzyknięto skandalem. Admirał Troubridge stanął przed sądem wojskowym pod zarzutem tchórzostwa, który co prawda ostatecznie oczyścił go z oskarżeń, niemniej jego kariera została przerwana, a on sam podpadł w niełaskę i nigdy już nie otrzymał dowodzenia nad żadną flotą.
Defence zaś jeszcze w tym samym roku otrzymała szansę na odkupienie. Admirał Graf von Spee i jego eskadra wschodnioazjatycka siały spustoszenie na Pacyfiku i planowały przedarcie się na Atlantyk. Brytyjczycy rozkazali więc niewielkiej eskadrze pod dowództwem admirała Chrstophera Cradocka pokrzyżować ich plany, a Defence została oddelegowana, by wspomóc go w tym zadaniu. Niestety i tym razem szczęście jej niedopisało. Gdy zawinęła do portu w Montevideo w Urugwaju, otrzymała wiadomość radiową, że admirał Cradock zginął podczas przegranej bitwy pod Koronelem. Defence w związku z tym musiała wrócić do domu z pustymi rękami.
Na kolejną okazję, by odegrać się na Niemcach, przyszło jej czekać prawie dwa lata, ale za to cóż to była za okazja! Defence wzięła udziałw największej bitwie stalowych okrętów w historii — Bitwie Jutlandzkiej. Defence pełniła rolę okrętu flagowego dla eskadry pod dowództwem admirała Roberta Arbuthnota, w skład której wchodziły jej koleżanki z czasów spotkania z Goebenem. Arbuthnot był zdeterminowany nie podzielić losu swojego poprzednika, tym razem eskadra posmakuje zemsty, albo zginie, próbując! Dlatego gdy tylko dostrzegł okręty Hochseeflotte, uciekające przed Brytyjczykami, rzucił swoje siły do szaleńczej szarży. Ten szalony bieg o mało nie zakończył się kolizją z pokiereszowanym HMS Lion, ale to nie było ważne. Black Prince została daleko w tyle, a Duke of Edinburgh musiała zmienić kurs, by zderzyć się z sojuszniczymi okrętami, ale to też nie grało roli. Defence i Warrior gnały dalej. Tym razem wróg nie ucieknie! Jesteśmy już coraz bliżej, jeszcze tylko trochę, jeszcze…
I wtedy ogień otworzyli Niemcy. Kapitan Gunther Paschen na pokładzie SMS Lützow zauważył szarżujące okręty, wydał stosowne rozkazy i po chwili dwunastocalowe armaty jego okrętu zaczęły swój koncert.
Warrior miała nieco szczęścia, gdyż HMS Warspite, która straciła kontrolę nad swoim sterem, na moment zasłoniła ją swoim ciałem i przyjęła na swój potężny pancerz część ciosów przeznaczonych dla jej mniejszej koleżanki. Warrior wycofała się z bitwy, jednak ciosy, które ją dosięgły, okazały się zbyt dotkliwe i w nocy załoga musiała ją opuścić, a ona sama już nigdy nie ujrzała wybrzeży Albionu.
Defence zaś, szczęścia nie miała wcale. Wrogie pociski dosięgły jej magazynów i zginęła w mgnieniu oka w spektakularnej eksplozji. Pozostałe niemieckie okręty nie zdążyły nawet zwrócić swoich dział w jej stronę, gdy nie pozostał już po niej choćby ślad. Defence i jej 903 członków załogi zginęło, jak powiedział Lord Fisher, „chwalebną, lecz zupełnie niepotrzebną śmiercią”.
Jego epilog można dodać, że jej pech nie zakończył się wraz z jej zagładą, a przynajmniej nie do końca. Pod koniec drugiej wojny światowej, miała powstać kolejna HMS Defence, tym razem jako lekki krążownik klasy Minotaur. Stępkę położono w 1942 roku, a zwodowana została dwa lata później. Jednak prace wykończeniowe szły bardzo powoli, wojna się w międzyczasie zakończyła, a nie ukończona Defence wylądowała w rezerwie, w niezbyt sprzyjających warunkach. Ostatecznie prace wznowiono i okręt został wcielony do służby w 1960r. Ale już nie jako Defence. W międzyczasie podjęto decyzję o zmianie imienia na Lion. Od Bitwy Jutlandzkiej w Royal Navy nie służyła już żadna HMS Defence, która mogłaby pomścić swoją pechową poprzedniczkę.
To tyle, jeśli chodzi o morskie opowieści. Teraz ta mniej ekscytująca część, czyli rozdziały:
Menhera 122-129: Reader, MD
Kradnę cukierki przyjaciółce (łanszot): Reader, MD
Jako że jest to pierwsze aktu w tym roku, piosenka może być tylko jedna. A więc napijmy się razem, za stare, dobre czasy
Do zobaczenia za dwa tygodnie (o ile tego dożyjemy)!