Yalu ka? Yalanai ka?

Gdy w 1866 roku admirał Tegetthoff z cesarskiej i królewskiej Marynarki wojennej pokonał potężniejszą i nowocześniejszą włoską flotę w bitwie pod Lissą, wywołał spore zamieszanie wśród ówczesnych morskich strategów. Wszyscy próbowali odpowiedzieć sobie na pytanie, jak najskuteczniej posyłać wrogie okręty na dno w tej nowej epoce silników parowych i żelaznych pancerzy. Dodatkowo wynalezienie mniej więcej w tym samym czasie przez Roberta Whiteheada pierwszej samobieżnej torpedy tylko skomplikowało sytuację. Powstały nowe klasy okrętów — od łodzi torpedowych, przez niszczyciele łodzi torpedowych (z czasem ich nazwa skróciła się do po prostu niszczycieli), aż po takie cudeńka jak krążowniki torpedowo-taranowe (zdjęcia kilku takich cudaków zamieściłem wcześniej na discordzie, wbijać się na discorda!). Wszyscy jak świat długi i szeroki chcieli przetestować swoje nowe zabawki w prawdziwej walce, by móc przekonać się, jak nowe koncepty i rozwiązania sprawdzą się w praktyce. I tu pojawił się mały problem. Żadne z mocarstw chwilowo nie paliło się do wojaczki. Sytuacja przypominała więc typowe forum internetowe — różni eksperci i „eksperci” spierali się ze sobą, ale nikt nie mógł przedstawić konkretnych dowodów swojej racji. Taki stan rzeczy utrzymywał się aż do roku 1894 roku, gdy młodziutka marynarka wojenna Japonii miała zmierzyć się z gigantem na glinianych nogach pod postacią chińskiej dynastii Qing, i stoczyć pierwszą morską bitwę od czasów Lissy – Bitwę u ujścia Yalu.

Na papierze przewaga Chińczyków była ogromna. Dwa chińskie pancerniki posiadały więcej ciężkich dział każdy, niż wszystkie ciężkie działa w całej japońskiej flocie razem wzięte. A tylko taka ciężka artyleria, po stronie japońskiej występująca w postaci dział Caneta, po jednym na każdym z trzech krążowników klasy Matsushima dawała nadzieję na penetrację grubego pancerza chińskich pancerników. Dodatkowo, jako że wojna toczyła się na Morzu Żółtym, Chińczycy mieli do dyspozycji dwie duże bazy morskie — w Weihaiwei i Port Arthur, Japończycy zaś grali na wyjeździe, z dala od własnego terytorium. To, czego jednak na papierze nie widać to ułomność taktyczna chińskiej floty. Komunikacja między okrętami była mocno ograniczona, a to dlatego, że były one wyposażone w książki sygnałowe napisane… po angielsku. Mało który z oficerów władał językiem Szekspira, dlatego taktyka ograniczała się właściwie do trzymania się w parach i podążaniu za okrętem flagowym — zupełnie jak w przedszkolu. Jakby tego było mało, korupcja w Państwie Środka była wszechobecna. I tak, przedsiębiorczy urzędnicy zdecydowali się zamienić amunicję do ciężkich dział pancerników na jej ćwiczebną wersję, zamiast prochem, wypełnioną piaskiem lub innym śmieciem. Oczywiście fakturka została wystawiona na pełnoprawną wersję, a różnica wylądowała w kieszeniach odpowiednich osób. Ech, skąd my to znamy…

Chińskie pancerniki podczas bitwy

Efekty były do przewidzenia. Szybsze i zdyscyplinowane okręty japońskie oflankowały swoich przeciwników, zasypując ich ogniem swoich szybkostrzelnych dział. Wśród Chińczyków zapanował chaos. Od samego początku trudno było im utrzymać formację, a przy pierwszym kontakcie z wrogiem ta całkowicie się rozpadła. Pozwoliło to utrzymującym ciągle szyk torowy Japończykom na koncentrację ognia na pojedynczych celach z zabójczym skutkiem. Ostatecznie pięć chińskich krążowników zostało zniszczonych, a Japończycy odnieśli niemalże całkowity sukces.

Yoshino okręt flagowy „szybkiej eskadry” która oskrzydliła chińczyków w czasie bitwy

Jakie wnioski zostały wyciągnięte po bitwie? Przede wszystkim starcie to zilustrowało przewagę szyku torowego i skoncentrowanego burtowego ostrzału. Zgodnie z tym co postulowali brytyjscy admirałowie, szyk taki, w wariancie z okrętem flagowym na czele, zapewniał największą taktyczną elastyczność, jednocześnie umożliwiając łatwe dowodzenie okrętami podczas bitwy i koncentrację ognia. Szyk czołowy, używany przez Chińczyków, okazał się być trudny w utrzymaniu, w bitewnym zamęcie okręty często traciły z oczu swój okręt flagowy, przez co zapanował chaos, skrupulatnie wykorzystany przez przeciwnika.

Kanonierka Akagi

Kwestia przewagi szybkostrzelnych dział, nad wielkokalibrowymi pozostała nierozstrzygnięta, podobnie jak kwestia przewagi prędkości nad opancerzeniem. Z jednej strony szybkostrzelne działa zebrały krwawe żniwo wśród słabo bądź wcale nieopancerzonych krążowników chińskich, a większa szybkość japońskiej floty umożliwiła osiągnięcie taktycznej przewagi. Z drugiej jednak, gruby pancerz chińskich pancerników skutecznie odpierał ogień małokalibrowych dział, a wielkokalibrowe działo Caneta, okazało się być wielce zawodne. Każde z nich oddało raptem kilka strzałów, z których żaden nie sięgną celu. Pancerniki zdawały się dowieść swej przydatności w walce, tym bardziej że słabo chroniona Matsushima odniosła poważne obrażenia i mało co nie wylądowała na dnie, po tym jak została trafiona jednym z chińskich pocisków, które akurat wypełniony był prochem, zamiast trocinami.

Jedna z chińskich ofiar bitwy — krążownik Jingyuan

Jak to zwykle w życiu bywa, uzyskanie odpowiedzi na jedne pytania, sprawiło tylko, że pojawiły się pytania następne. A naszym japońska flota znów znajdzie się w centrum zainteresowania całego świata raptem dziesięć lat później, gdy będzie podejmować kolejnego przeciwnika, tym razem z Europy. Ale o tym opowiem kiedyś indziej.

Co, jeszcze tu jesteście? Że jak? Że rozdziały? No dobra, niech stracę:
Menhera 110 – 113: MD Reader
Mieruko 16: MD Reader
A z okazji ukończenia przez nas drugiego tomiku Mieruko, jeszcze dwa bonusowe rozdzialiki
14,5: MD Reader
16,5: MD Reader

A na pożegnanie piosenka z czasów, których dotyczy aktualka, wykonana przez słitaśne anime dziołchy w niemieckich mundurach:


Ciao!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *