Wyobraźcie sobie taką sytuację. Za wami burzliwa młodość, w której więcej było upadków, niż wzlotów. Nieudane związki z partnerami, którzy chcieli jedynie was wykorzystać. Wiele kosztowało was wygryzienie sobie własnego miejsca na tym łez padole. Ale los wydaje się odwracać. Społeczeństwo zaczyna wreszcie widzieć w was równego sobie, dzięki ciężkiej pracy zdobyliście wręcz szacunek u niektórych. Do tego znaleźliście, a przynajmniej tak wam się wydaje, swoją drugą połówkę. Wasze doświadczenia nie mogłyby być bardziej różne, ale może właśnie dla tego tak świetnie się uzupełniacie i możecie być wsparciem dla siebie nawzajem. Do waszego smutnego i rozchwianego życia, po raz pierwszy od lat zawitała stabilizacja.
A jednak czegoś jakby brakowało. Proste, stabilne życie wprawia w was niepokój. W końcu wasze dotychczasowe przeżycia nauczyły was, że jeśli akurat w tej chwili nic się nie wali, to tylko znak, że już za chwilę coś runie z impetem. A może zwyczajnie uzależniliście się od tej adrenaliny, która towarzyszy codziennym, szaleńczym próbom utrzymywania swego życia w kupie. Tak czy inaczej, czujecie pustkę.
I wtedy pojawia się Ona. Znajoma z dawnych lat, wieczna buntowniczka, idąca zawsze pod prąd, nie zważając wcale na to, co znajdzie się u kresu wędrówki. Kiedyś razem z nią próbowaliście płynąć w górę strumienia, ale podczas gdy wasza wędrówka zakończyła się znalezieniem swego kąta, ona tylko popatrzyła na was wyniośle i uparcie parła dalej, na przekór rwącej wodzie. Widząc ją po tych wszystkich latach, poobijaną od ciągłej walki, ale z głową wciąż dumnie uniesioną i pełną rewolucyjnych idei, ogarnia was nagła tęsknota za dawnymi, szalonymi czasami. Postanawiacie jeszcze raz rzucić się do wody, i popłynąć w górę strumienia.
Powyższa opowieść jest alegorią sytuacji, w jakiej znalazła się Cesarska Marynarka Wojenna Japonii, w latach 80 XIXw. Od swojego założenia w 1868 r. łączyły ją bliskie związki ze swoją brytyjską odpowiedniczką. Brytyjczycy udzielali jej wsparcia podczas wojny boshin, zakończonej obaleniem szogunatu, a po zakończeniu niepokojów cesarski dekret ustanowił Royal Navy, jak wzór, według którego rozwijana będzie japońska flota wojenna. Do Japonii zaproszona została brytyjska delegacja, pod kierownictwem komandora podporucznika Archibalda Douglasa. Mieli oni za zadanie wyszkolić kadrę oficerską dla młodej marynarki i przyczynili się do zaadaptowania brytyjskich wzorców, zarówno w praktyce morskiej, jak i w kwestii umundurowania, czy nawet relacji między oficerami, a ich podwładnymi.
Dodatkowo Wielka Brytania stała się głównym źródłem nowoczesnych okrętów dla Cesarskiej Marynarki, jako że przemysł stoczniowy w Japonii nie był jeszcze wystarczająco rozwinięty, by samemu sprostać zapotrzebowaniom floty. Z Wysp Brytyjskich na Wyspy Japońskie przypłynęły fregata pancerna Fusō i korwety Kongō i Hiei, które były pierwszymi okrętami zbudowanymi za granicą specjalnie dla Japończyków (wcześniej marynarka japońska pozyskała kilka okrętów „z drugiej ręki”, jak chociażby Kōtetsu, czyli ex. CSS Stonewall, której historia jest na tyle pokręcona, że zasługuje na swoją własną aktu.) Kulminacją zaś tego okresu współpracy było pozyskanie krążowników pancernopokładowych Naniwa i Takachiho, wzorowanych, lecz przewyższających możliwościami słynne krążowniki elswickie.
Tę serię dobrych relacji pomiędzy obiema marynarkami przerwało pojawienie się Francuzów. Nie był to pierwszy raz, gdy Japończycy i Francuzi współpracowali ze sobą w kwestiach militarnych, podczas wojny boshin, strona francuska opowiedziała się za siłami szogunatu i kilku francuskich oficerów walczyło aż do upadku Republiki Ezo z siłami Cesarstwa. Tym, co skłoniło Japonię do ponownego nawiązania współpracy, była narodzona nad Sekwaną Jeune École (czyli Nowa Szkoła po francusku), która postulowała odejście od tradycyjnej floty, opartej na pancernikach, na rzecz floty małych i szybkich okrętów, polujących na statki handlowe przeciwnika i uzbrojonych w torpedy (relatywnie nowy wynalazek w tamtych czasach), dające im szanse w starciu z potężniejszymi na papierze okrętami. Miało to być idealne rozwiązanie dla mniejszych potęg, które nie mogły sobie pozwolić na budowę i utrzymywanie drogich pancerników. W tę kategorię idealnie wpisywała się Japonia, która nie posiadała ani środków, ani odpowiedniego przemysłu, by budować duże okręty, miała natomiast rywala, który takimi siłami dysponował. Rywalem tym były Chiny, które po porażce w wojnie z Francuzami w 1885 r. pozyskały dwa pancerniki zbudowane w niemieckich stoczniach: Dingyuan i Zhenyuan
Twarzą francuskiej myśli okrętowej w tamtych czasach był Émile Bertin, jeden z najwybitniejszych inżynierów morskich swoich czasów. Na zaproszenie Cesarza Meiji przybył to Japonii, gdzie miał nadzorować dalszy rozwój Cesarskiej Marynarki. Owocem tej współpracy były, między innymi, zaprojektowane przez niego trzy krążowniki pancernopokładowe klasy Matsushima (czasem zwane też klasą Sankeikan, jako że zostały nazwane na cześć trzech najsłynniejszych japońskich miejsc widokowych — Nihon Sankei)
Okręty te były jedyne w swoim rodzaju. Zaprojektowane jako okręty o wyporności około 4000 ton i prędkości maksymalnej 18 węzłów, z pokładem pancernym chroniącym wrażliwe wnętrze, nie odbiegały w tych kategoriach od przeciętnego przedstawiciela swojego gatunku. Tym, co nadawało im unikalnego wyglądu było potężne działo Caneta, kaliber 320 mm (12,6 cala), zamontowane w pojedynczej wierzy na dziobie (a w przypadku Matsushimy na rufie), którego zadaniem było przebić pancerz chińskich pancerników. Uzbrojenie uzupełniało jedenaście szybkostrzelnych dział kaliber 120 mm (4,7 cala) umieszczonych w kazamatach, po pięć na każdej z burt, plus jedno na rufie (na Matsushimie na dziobie). Ten niestandardowy układ miał pozwolić przeciwstawić się chińskim ciężkim okrętom, robiąc to przy okazji minimalnym kosztem.
Niestety, jak większość „ekonomicznych” rozwiązań w życiu, tak i to dalekie było od ideału. Opancerzenie tych okrętów pozostawiało wiele do życzenia, a wobec ciężkich dział pancerników właściwie nieistniejące. Kotły parowe nie były w stanie sprostać stawianym przed nimi wymaganiom, toteż założona prędkość maksymalna nigdy nie została osiągnięta, realnie wynosiła trochę ponad 16 węzłów. Ciężka armata, jakkolwiek potężna, była trudna w obsłudze, na czym ucierpiała szybkostrzelność. Na domiar złego, gdy skierowana w stronę którejś z burt, jej ogromny ciężar sprawiał, że okręt przechylał się, co nie tylko groziło utratą stabilności, lecz także zmniejszało maksymalny zasięg. Nie można powiedzieć jednak, że projekt okazał się być kompletną klapą. Uzbrojenie okrętu w liczne, szybkostrzelne działa, okazał się być świetną decyzją, która wpisywała się zresztą w globalny zwrot ku szybkostrzelności, czego dobitnym przykładem, będzie narodzenie się, mniej więcej w tym samym czasie pancerników przeddrednotów. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że przeddrednoty, to trochę Matsushima w wersji makro — relatywnie skromna główna artyleria, wsparta licznymi, szybkostrzelnymi działami.
Ostatecznie francusko-japoński romans zakończył się w 1890 r. Dla wielu Jeune Ecole zbyt niesprawdzonym konceptem, by ryzykować przyszłość wschodzącej dopiero na szerokie wody Cesarskiej Marynarki Wojennej. Brytyjczycy mieli do zaoferowania zaś rozwiązania może nie rewolucyjne, ale sprawdzone. Inni nie mogli wciąż wybaczyć Francuzom ich zaangażowania po stronie obalonego szogunatu. Dlatego po kilku latach współpracy, Japończycy na powrót zwrócili się w stronę Wielkiej Brytanii, a sojusz brytyjsko-japoński trwał aż do roku 1921, gdy zakończył go „traktat czterech” zawarty podczas konferencji waszyngtońskiej.
Trójka sióstr, owoców tego romansu, została zaś przetestowana w walce już wkórtce po swoich narodzinach, biorąc udział w pierwszej wojnie chińsko-japońskiej, walcząc w bitwach u Ujścia rzeki Yalu i oblężeniu Weiheiwei. Ale o tym w następnym odcinku…
Że co proszę? Że wy tu przyszliście mangi czytać, a nie się o historii jakiegoś pływającego żelastwa uczyć?! Wstydzicie się! Nie ma nic piękniejszego od stalowych bestii przecinających morskie fale i spuszczających słuszny wpierdol tym, którzy stają na ich drodze. Ale dobrze, jestem łaskawym człowiekiem, oto wasza porcja rozdziałów:
Menhera 106-109 (manga bezokrętowa :/) – MD Reader
Mieruko 15 (akcja dzieje się na suchym lądzie :/) – MD Reader
I na koniec piosnka dobrze oddająca mój nastrój w ciągu tych minionych dwóch tygodni
Pa!
Douglasi coś lubią się gnieździć w japoni…
A tak z innej beczki, to wstydz się urywać tak interesujacy temat w połowie